SESJA POPULARNONAUKOWA

3 października 2010 r. Towarzystwo Miłośników Ziemi Błażowskiej w Błażowej zorganizowało sesję popularno-naukową  pod hasłem „Błażowa w okresie autonomii galicyjskiej i w II Rzeczpospolitej – przemiany gospodarcze, społeczne i polityczne”.
Sesji towarzyszyła wystawa „Błażowa  w starej fotografii – zachować dla przyszłych pokoleń. Ludzie”. To już druga wystawa (tematem zeszłorocznej były budynki). Ambicją Towarzystwa jest cykliczna organizacja tego typu imprez. Członkowie Towarzystwa poszukują starych fotografii w gminie w gminie  i w Dolinie Strugu. W bieżącym roku poszukiwane są fotografie  z przełomu XIX i XX w. w celu sporządzenia ich zapisów cyfrowych. Miłośnicy historii liczą, że uda się jeszcze choć w części rozpoznać przedstawione na nich postacie, datować, opisać i skatalogować te zdjęcia, a tym sposobem ocalić od zapomnienia dla przyszłych pokoleń. Augustyn Rybka przygotował wystawę ręcznych wyrobów rzemieślniczych: kowalskich, blacharskich, szewskich, bednarskich, garncarskich, tkackich, wyrobów ze słomy.
Sesję prowadziła prezes Towarzystwa dr Małgorzata Kutrzeba, która powitała przybyłych gości oraz mieszkańców Błażowej. W sesji udział wzięli  m. in.  radny Rady Powiatu Rzeszowskiego Jan Kocój, przedstawiciele władz samorządowych gminy:
•    przewodniczący Rady Miejskiej Jerzy Kocój,
•    burmistrz Błażowej Stanisław Najda z małżonką,
•    zastępca burmistrza Błażowej Błażowej Marek Ząbek,
•    ks. kanonik Kazimierz Bator proboszcz Kąkolówki, radni Rady Miejskiej w Błażowej, dyrektorzy szkół i prezesi firm w gminie. Na sesję przybyli również (choć nieliczni) mieszkańcy miasta i gminy oraz  członkowie Towarzystwa Miłośników Ziemi Błażowskiej w Błażowej.
W programie przewidziano:
•    referaty,
•    poczęstunek, zwiedzanie wystawy starej fotografii,
•    dyskusję i zamknięcie sesji.
W części rozrywkowej wystąpił zespół Zuzi Pociask.
Było głośno, awangardowo, młodzieżowo….
Na zakończenie sesji Małgorzata Kutrzeba zwróciła się do zebranych.
„Pragnę serdecznie podziękować tym, bez których pomocy ta impreza by się nie odbyła. Dziękuję zatem:
•    Panu Burmistrzowi Stanisławowi Najdzie za dofinansowanie naszego Projektu, ponieważ staramy się o przyznanie pomocy z Urzędu Marszałkowskiego z funduszu europejskiego w ramach działania 4.1/413 Wdrażanie lokalnych strategii rozwoju PROW 2007-2013 poprzez „LGD - Lider Dolina Strugu”, a tzw. małe projekty wymagają wkładu własnego, którym nie dysponowaliśmy, bo jedyny nasz fundusz to składki członkowskie i wsparcie sponsorów.
•    Dziękuję zespołowi, który uprzyjemnił nam wieczór, uświetnił imprezę. Młodzi artyści wystąpili przed Państwem bezinteresownie.
•    Dziękuję Pani Dyrektor Ewie Kozubek za bezpłatne użyczenie tej pięknej auli oraz Pani Dyrektor Marii Kruczek za pomoc w organizacji imprezy.
•    Dziękuję Kolegom z Towarzystwa Panu Zdzisławowi Chlebkowi i Panu Augustynowi Rybce za przygotowanie ciekawych referatów, Paniom: Krystynie Brzęk, Danucie Malinowskiej i Jolancie Szczepan dziękuję za przygotowanie wystawy.
•    Dziękuję wszystkim, którzy przyczynili się w jakikolwiek sposób do przeprowadzenia tej imprezy, np. przekazali zdjęcia, kolegom nauczycielom Panu Robertowi Grzesikowi i Panu Andrzejowi Szulowi.
•    Dziękuję wszystkim za przybycie, bo Państwa obecność, każdego bez wyjątku, podnosi rangę imprezy.
Zachęcam do dalszej współpracy i wstępowania w szeregi Towarzystwa. Informuję również, że w najbliższym czasie zamierzamy wydać album ze zdjęciami. Znajdą się w nim zdjęcia z tej wystawy jak i inne, które zdecydują się Państwo jeszcze nam przekazać.
Dziękuję wszystkim za przybycie”.
                                                       ***
Publikujemy referaty przedstawione na sesji, bo na pewno zainteresują one naszych czytelników.
Ludność Błażowej i okolicznych miejscowości na przełomie XIX i XX w., główne procesy demograficzne zachodzące w tym okresie.
Błażowa i okoliczne wsie leżały na pograniczu polsko- ruskim i w bliskim sąsiedztwie granicy węgierskiej. Tereny te były widownią częstych walk, najazdów i wznawianych kolonizacji, nic przeto dziwnego, że miejscowa ludność miała niemało okazji do kontaktów z różnymi nacjami. Mimo to w trwającym na przestrzeni wielu wieków procesie osadniczym zdecydowaną przewagę uzyskał element polski, na co wskazuje zarówno charakter dzisiejszego zaludnienia, jak i zachowane źródła z XV i XVI w. oraz wieków późniejszych.
Rozwój demograficzny ludności majętności był dość równomierny. Od 1637 r. do 1784 r. liczba ludności zwiększyła się o około 150 % z około 2300 osób do ponad 6000 mieszkańców. Ze względu na małą liczę źródeł niewiele można powiedzieć, jakie czynniki i w jakim zakresie kształtowały populację.
W przedziale czasowym od 1785 do 1913 r. liczba ludności w dawnym dominium błażowskim zwiększyła się o około 140%, z 6000 do prawie 14600 osób. Z dobrze zachowanych źródeł kościelnych (zachowane prawie w komplecie akta metrykalne) i z rozmaitych austriackich statystyk urzędowych wynika, że głównym czynnikiem hamującym w tym okresie przyrost naturalny były nękające ludność epidemie, głód i emigracja ekonomiczna. Pomimo to przyrost naturalny był duży i wynosił średnio rocznie około 1, 8 punktu procentowego i był znacznie wyższy niż w miejscowościach sąsiednich, gdzie w Nowym Borku w latach 1785-1892 liczba ludności zwiększyła się o 69%, w Borku Starym w analogicznym okresie wzrost był znaczący, ale niższy niż na opisywanym terenie i wyniósł 104%, w Kielnarowej liczba ludności zmniejszyła się z 1197 osób w 1785 r. do 1035 w 1892 r. Tylko w samym Tycznie przyrost ludności był porównywalny, bo i tu nastąpił wzrost populacji o około 160%.
Nieco dokładniej prześledzimy procesy demograficzne w ciągu tego ostatniego okresu. Aby móc przejść do ukazania tych zmian, musimy wskazać punkt wyjścia, stan z początków.
Tabela nr 8. Ludność majętności błażowskiej w 1800 r.
Miejscowość    Liczba rodzin chrześcijańskich    Liczba kobiet    Liczba
mężczyzn    Ogółem
chrześcijan    Liczba rodzin
żydowskich    Liczba kobiet    Liczba mężczyzn    Ogółem Izraelici     Razem liczba mieszkańców
Błażowa     417    1138    1057    2195    24    54    50    104    2299
Kąkolówka     223     637     594    1231     1     4     2     6    1237
Futoma     161     432     390     822     1     4     4     8     830
Piątkowa     89     249     243     492     1     4     2     6     498
Białka     113     326     292     618     3     7      7     14     632
Barycz     126     368     349     717     4     9     9      18     735
Razem    1129    3150    2925    6075    34    82    74    156    6231

W XIX w. do najważniejszych czynników demograficznych należały:
•    głód i epidemie,
•    przeludnienie wsi przy jednoczesnym braku perspektyw znalezienia zatrudnienia poza wsią, co miało silny związek z zacofaniem gospodarczym Galicji,
•     emigracja sezonowa, czasowa, stała,
•    Wojna.
Niezwykle trudną dekadą były lata 1846–1855 lata nieurodzaju, głodu i wielu epidemii, co odcisnęło się ujemnym przyrostem naturalnym. W 1847 r. wiele istnień ludzkich zabrały występujące po sobie (bądź jednocześnie) głód, tyfus i cholera. W Futomie w samym tylko 1847 r. zmarło 160 osób. Łącznie w ciągu trzech lat (1847–1849) szerzenia się epidemii zmarły tam 302 osoby, tj. ok. 30% populacji, w Błażowej w tym samym okresie zmarło 850 osób, tj. ok. 25% populacji, w Kąkolówce 402 osoby, tj. 28%, w Białce 215 osób, także ok. 30% wszystkich mieszkańców. Podobnie było w pozostałych miejscowościach klucza i w całym regionie. W sąsiedniej Wesołej w samym tragicznym 1847 r. zmarły 193 osoby, w tym wskutek głodu 43 osoby. W latach 1847–1848 na Podkarpaciu galicyjskim z głodu i w wyniku epidemii zmarło 200 tysięcy osób. W Galicji i w Królestwie Polskim poziom zaludnienia z 1846 r. został przekroczony dopiero w 1860 r.
W tym miejscu warto wspomnieć o tradycji historycznej mówiącej o cmentarzach cholerycznych, na których grzebano ofiary tej epidemii. O ich rozmiarach i ilościach pochówków krążą być może przesadzone wieści, bo na podstawie dostępnych źródeł nie udało się potwierdzić, aby cholera była główną przyczyną masowego wymierania na tym terenie. Choroba ta była wyjątkowo uciążliwą epidemią, głównie z powodu swojej nieustępliwości. W samej Błażowej, gdzie tak jak wszędzie pojawiła się po raz pierwszy w 1831 r. do końca XIX w. uśmierciła około 150 osób. W innych rejonach Galicji było dużo gorzej. Jeszcze w 1894 r., a więc w kilka lat po odkryciu przez Kocha bakterii wywołujących tę groźną chorobę, w Galicji zmarły na cholerę 7452 osoby.
W świetle zapisów ksiąg parafialnych uzasadniona jest teza, że o wiele straszniejsze żniwo zbierał głód i towarzyszący mu tyfus głodowy, a na przestrzeni całego XIX w. najwięcej zgonów powodowała febra. Wydaje się jednak, że cholera budziła największy strach poprzez swój gwałtowny przebieg, nieuchronność śmierci w razie zachorowania oraz wysoką zaraźliwość (często w odstępach kilkudniowych umierały całe rodziny, ponadto atakowała ona podobnie, jak tyfus częściej dorosłych niż dzieci.
Kolejne fale głodu pojawiły się w latach 50. i 70. XIX w. Powtarzające się nieurodzaje powodowały, iż okres względnej sytości skracał się, a głodny przednówek w kolejnych latach zaczynał się coraz wcześniej. W Błażowej w 1854 r. głód uśmiercił 48 osób. W roku następnym, 1855 r. – 18 osób, w 1855 r. – 11 osób. W Kąkolówce w latach 1854–1856 z głodu zmarło łącznie 60 osób, w samym 1854 r. było 30 ofiar. W 1855 r. w Białce z głodu zmarło 7 osób. Pięcioro spośród nich to żebracy, w tym 12- letni Andrzej i 16-letnia Ludwika, dwie wdowy i liczący 38 lat były żołnierz, inwalida wojenny, Jan Bogusz z Baryczy.
Przykłady te są znamienne i dowodzą tego, że wśród żyjących o łaskawym chlebie przeważały dzieci i osoby starsze, głównie wdowy. Zjawisko żebractwa było dość powszechne. W zimnych porach roku osoby bezdomne, często nikomu nieznane, znajdowano zamarznięte na polach i w pobliżu ludzkich domów. W Baryczy 22 II 1855 r., w polu znaleziono ciało nikomu nieznanej kobiety, liczącej około 30 lat. Czasami osoby wędrujące za żebraczym chlebem znalazły schronienie i dach nad głową na tę ostatnią chwilę swego życia. Znano wówczas ich imię i miejsce, skąd przybyły. W Kąkolówce w 1854 r. zmarła Marianna Nadziakowa, licząca ok. 50 lat, przybyła z Wróblika Szlacheckiego. Znacznie więcej tego typu przypadków odnotowano w samej Błażowej. Biedni liczyli, że w miasteczku, gdzie jest więcej osób zamożnych łatwiej znajdą pomoc. Zresztą oba te określenia, zarówno biedny jak i bogaty, są względne, a w sytuacji galicyjskiej wsi, szczególnie w latach kryzysu, oznaczało to po prostu: głodny i syty.
Kazimierz Krygowski, urodzony 1878 r. we Futomie, pochodzący z chłopskiej, światłej, bogatej rodziny, tak m.in. wspomina lata swojej młodości na wsi: „Był to straszny rok dla nas. Rok 1888, straszny w przeróżne wypadki. Zima niezwykła. Zwały śniegu olbrzymie, a roztopy tak wielkie, że matka z bratem ledwie się do Błażowej przedostała na pogrzeb [męża, który zmarł nagle w miasteczku odległym o 5 km – przyp. M.K.] [...] Julek z Krakowa nie mógł przyjechać, bo koleje stanęły [...] W dodatku potem przyszły lata suche, marne urodzaje, tak, że chleba brakowało na 24 morgach pola. Za to mięsa było w bród, gdyż ludzie wobec braku paszy musieli Żydom sprzedawać bydło, prawie za darmo”.
Wszystko to sprawiało, że średnia długość życia kobiet i mężczyzn była bardzo krótka; obliczona dla Wesołej, wsi sąsiadującej z Kąkolówką, w ciągu XIX stulecia wynosiła 34, 5 lat. A jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy była wyjątkowo duża śmiertelność wśród niemowląt. Dużą winę za to ponosiły: fatalne warunki higieny, chroniczne niedożywienie rodziców, szczególnie matek, co powodowało, że dzieci rodziły się słabsze, z niedowagą i innymi dysfunkcjami organizmu. Niemały wpływ miał też brak wykwalifikowanych akuszerek i opieki medycznej i w efekcie nawet banalna infekcja skutkowała zgonem.
W Połowie XIX w. miało miejsce niezwykle doniosłe wydarzenie w dziejach wsi, a mianowicie uwłaszczenie. Uwłaszczenie chłopów i wprowadzona 20 lat później autonomia Galicji stworzyły nową sytuację społeczno-gospodarczą i polityczną, ale na przeszkodzie do pełnego wykorzystania możliwości, jakie otwierała ta sytuacja stały: zacofanie wsi, ciemnota, bieda oraz powolne dopełnienie przez administrację austriacką formalności prawnych związanych z przekazaniem chłopom gruntu na własność, jakim było chociażby założenie ksiąg gruntowych Ponadto po uwłaszczeniu nastąpiło przejście z gospodarki na wpół naturalnej do gospodarki pieniężnej. Brak gotówki, brak możliwości zdobycia taniego kredytu niezbędnego do funkcjonowania małych, zacofanych gospodarstw od lat niedoinwestowanych, na których często spoczywały różne zobowiązania finansowe (np. spłaty rodzinne) był główną bolączką wsi. Chłopom doskwierała też nieumiejętność poruszania się na rynku kapitałowym.
Obraz ówczesnej Galicji rysował się dość ponuro nawet u współczesnych, skoro powstawały takie prace jak Światłomira [Stefana Zaleskiego].
„Wedle najświeższej statystyki urzędowej mieliśmy w roku 1901/2
2 uniwersytety i 4 kryminały; 40 szkół średnich oraz 692 gorzelnie
20 szkół średnich fachowych, tudzież paręset kantorów loterii liczbowej
58 szkół wydziałowych a przytem setki spelunek lichwiarskich, gry hazardowej i rozpusty; 4048 szkół ludowych a zarazem 21046 propinacyi, karczem, szynków i knajp ze sprzedażą wódki”
Na tym tle obraz opisywanych miejscowości rysuje się zdecydowanie pozytywniej. Otóż na przełomie 1901 i 1902 r. funkcjonowała tu szkoła tkacka i 2 browary; 8 szkół ludowych i około 20 propinacji, karczem, szynków i knajp ze sprzedażą wódki. Ponadto kilka instytucji kultury jak czytelnie, (co najmniej 2).
Największą bolączką był brak ziemi i możliwości znalezienia zatrudnienia poza wsią. W początkach XX w. nadal problemem były sprawy najbardziej prozaiczne jak np. wyżywienie. Po wprowadzeniu ziemniaków do uprawy stały się one głównym pożywieniem mieszkańców wsi. Jeszcze na początku XX w. jadłospis w biednym dwumorgowym gospodarstwie Samków w podrzeszowskiej wsi wyglądał następująco: „Śniadanie składało się z żuru, często jałowego, bobu i ziemniaków. Dostawaliśmy też po skibce chleba na końcu śniadania. Na obiad były znów ziemniaki z kwaśnym mlekiem, (jeśli było), albo kluski. Na wieczerzę jadaliśmy pozostały od rana bobik i żur. Mleko należało do rzadkości, gdyż trzeba je było składać na omastę, a także sprzedać na opędzenie domowych wydatków. Częstą potrawą była polewka, którą matka gotowała na serwatce lub kwaśnym mleku. Jedzenie było przesycone dymem, lecz my byliśmy przyzwyczajeni i nie czuliśmy go wcale. Najgorsze były przednówki, wtedy często cierpieliśmy głód”.
W poszukiwaniu chleba i lepszego bytu chłopi zaczęli masowo emigrować sezonowo, czasowo, a nierzadko również na stałe. Zjawisko to osiągnęło w Błażowej i okolicznych wioskach zatrważające rozmiary. W latach 1901-1910 w poszukiwaniu pracy i lepszego bytu Galicję opuściło prawie pół miliona osób, co stanowiło prawie 7% ogółu ludności. O wiele większe rozmiary przybierała emigracja w regionie. W podanym okresie z samej Kąkolówki wyjechało około 30% mieszkańców, tj. 860 osób. Niepokój dotyczący przede wszystkim masowości tego zjawiska podzielał ówczesny proboszcz błażowski ks. Leon Kwiatkowski [przeprowadzone w połowie wieku].
Tabela nr 14. Emigracja zarobkowa z Kąkolówki w latach 1900–1911.
Kraj docelowy    Liczba osób
Argentyna     14
Ameryka    652
Prusy    129
Węgry     24
Ostrawa     11
Razem    860
W roku 1913 r. w celach zarobkowych poza parafią Futoma (wsie Piątkowa i Futoma) przebywało 409 osób, głównie w krajach zachodnioeuropejskich i w Stanach Zjednoczonych. W 1913 r. liczba mieszkańców parafii Futoma wynosiła około 3400 osób z dziećmi i osobami w podeszłym wieku włącznie. Śmiało, więc możemy przyjąć, że około 1/5 osób w wieku produkcyjnym przebywała na stałe lub na czasowej emigracji, a zjawisko to dotyczyło przeważnie mężczyzn. W naszym regionie było to średnio ok.20% mieszkańców, czyli znacznie więcej niż średnia dla Galicji. Nasilanie się zjawiska masowej emigracji łączyć należy nie tylko ze wzrostem liczby ludności, ale także ze wzrostem aktywności ludności wsi, która miała już dość biernego czekania na poprawę swojego losu i coraz odważniej szukała na własną rękę wyjścia z niezwykle trudnej sytuacji, w jakiej znajdowała się przeludniona wieś galicyjska. Emigracja miała też zalety, bo oprócz kapitału przywożonego do kraju powracający z zagranicy przywozili tez nowe doświadczenia, co przyczyniało się do postępu w rolnictwie i gospodarstwie domowym.
Aktywność społeczna przybierała też inne bardziej pozytywne formy. Pod koniec XIX w. nastąpił rozwój szkolnictwa ludowego i oświaty, który miał silny wpływ na kształtowanie się świadomości narodowej i obywatelskiej ludności chłopskiej  oraz na podejmowanie przez nią różnych inicjatyw społecznych i gospodarczych. Rozwijać zaczął się ruch ludowy i ruch spółdzielczy. Przebudzenie się wsi i powolne wychodzenie z wiekowego letargu było zasługą pracy wielu środowisk. Najważniejsza rola inspirująca i uwiarygodniająca nowe przedsięwzięcia przypadła w Błażowej, Futomie i innych miejscowościach nauczycielom szkół ludowych i duchowieństwu. W latach poprzedzających wybuch I wojny światowej w Błażowej i okolicznych wsiach powstawały kasy pożyczkowe, kółka rolnicze i Kasy Stefczyka, spółki mleczarskie, istniały czytelnie ludowe, urządzano przedstawienia teatralne i uroczystości z okazji ważnych rocznic narodowych. Zakładano stowarzyszenia gospodarcze i ochotnicze straże pożarne. Do Błażowej przyjeżdżali działacze ludowi - ks. Stanisław Stojałowski, Antoni Bomba i inni. Ludność wsi uczestniczyła w wiecach politycznych, które często sama urządzała oraz w wyborach. Powoli unowocześnieniu i poprawie ulegały warunki życia, coraz więcej domów miało kominy, a po wsiach wznoszono pierwsze murowane budynki, którymi były szkoły. Odbudowywało się po pożarze i przebudowywało się miasto Błażowa. Pieniądze przywożone z emigracji sezonowej lub czasowej oraz poprawa koniunktury na płody rolne sprawiała, że tuż przed I wojną widoczna była pewna poprawa położenia ekonomicznego chłopów, o czym świadczą chociażby wkładki w kasach oszczędnościowych. Coraz więcej dzieci chłopskich kontynuowało naukę w gimnazjum w Rzeszowie.
  Tadeusz Bieda w swojej pracy Stosunki społeczno-gospodarcze …, s. 95., cytuje wypowiedź anonimowego korespondenta „Wieńca” z 1878 r. bardzo charakterystyczną „Każdy z nas już wie, że jesteśmy polskim. Przed kilku laty my włościanie nie wiedzieliśmy, jakim jesteśmy narodem. Że mówiliśmy między sobą, że jesteśmy cesarskiemi, jakbyśmy byli jego bydlętami, a nie narodem (…) Teraz (…) wiemy dobrze, że jesteśmy narodem polskim i czem nasz kraj był dawniej, a czem jest teraz”.

Niniejszy artykuł jest fragmentem rozprawy doktorskiej.


dr Małgorzata Kutrzeba

      ***
Przedwojenna „Błażowianka”
Klub sportowy „Błażowianka” może się poszczycić osiemdziesięciosiedmioletnimi tradycjami. Ujawnione kroniki współzałożyciela „Błażowianki”, jej kronikarza i jednego z najlepszych zawodników w przedwojennej historii Zdzisława Krygowskiego pozwoliły wyprostować pewien błąd, który się wkradł w publikacji dr Reny Brzęk –Piszczowej „Błażowa niegdyś i dziś” co do daty założenia klubu. Przesunęliśmy datę z 1932 roku na 1923 rok. Na usprawiedliwienie autorki i jej rozmówców trzeba dodać, że kroniki Krygowskiego były im nieznane.
Klub założyli w 1923 roku młodzi piętnastoletni i trzynastoletni chłopcy. Posiadał nie tylko swoją nazwę zachowaną do dziś, ale również klubową pieczątkę i kronikę. Chłopcy urodzeni w latach 1908 – 1912, Władek i Olek Grażyńscy, Zdzisław i Zbigniew Krygowscy, Stanisław Jakubczyk, Henryk Kuliga, Jan Jenke, Władysław Sobczyk, Antoni Kołodziej, Leon Chuchla, Jan Rutka i inni, byli bardzo młodzi i ambitni. Sami stworzyli drużynę, sami nią w pierwszych latach kierowali, organizowali mecze i zawody sportowe, przygotowywali boiska i gromadzili fundusze na sprzęt sportowy.  W latach dwudziestych swoją historię miały zacięte, pełne dramaturgii mecze z sąsiednia  „Kąkolowianką”. Do najlepszych zawodników z Kąkolówki należeli bracia Jurek i Leszek Wełykanowicze, Brzękowie, Zielińscy, Piotrowski i Karol Groszek.  „Błażowianka” nie była klubem oficjalnie zgłoszonym i zarejestrowanym, nie uczestniczyła w jakiejś lidze, bo ligi na tym etapie nie było. Chłopcy umawiali się na wspólne mecze i turnieje z kolegami z sąsiedniej Kąkolówki, Tyczyna, a później również z Rzeszowa, Dynowa, Łańcuta, Brzozowa, Niebylca, Strzyżowa, odległej Wieliczki, organizując interesujące spotkania w piłkę nożną oraz turnieje piłki siatkowej, koszykówki, lekkiej atletyki. Klub był wielosekcyjny, najpopularniejszymi dyscyplinami przed wojną były siatkówka, koszykówka, lekka atletyka, a dopiero później piłka nożna. Z dyscyplin królowej sportu uprawiali - obok do dziś uprawianych skoków w dal, wzwyż, rzutów dyskiem, oszczepem, kulą, biegów przez płotki, sprinterskich i średniodystansowych - również takie konkurencje jak rzut granatem, skok z miejsca, pchnięcie kulą lewą i prawą ręką. Oczywiście, musieli sobie sami przygotować trasy biegowe, skocznie i rzutnie, a także boiska do gier zespołowych. Piłki, kosze, siatki, piłeczki pingpongowe kupowali w Rzeszowie, ale dysk sprowadzili aż z Poznania. W czasie zimy popularny był tenis stołowy, szachy, warcaby, w które grali na świetlicy klubowej otwartej w prywatnych domach Rząsów czy Wyskielów. Odwiecznym problemem były kłopoty finansowe. Pieniądze uzyskane ze skromnych składek i niekiedy od zamożniejszych rodzin błażowskich kupców, rzemieślników, właścicieli kamienic – rodzin Krygowskich, Grażyńskich, Kuligów, Sobczyków czy Rząsów były niewystarczające. Często trzeba było zamknąć świetlicę czy zrezygnować z wyjazdu na mecz czy turniej, bo nie było w klubowej kasie pieniędzy. W 1927 roku kasa świeciła takimi pustkami, że chłopcy nie kupili  wieńca na pogrzeb swego osiemnastoletniego kapitana i współzałożyciela drużyny Olka Grażyńskiego.
Szansą na zdobycie dodatkowych funduszy stał się teatr. Chłopcy i dziewczęta zrzeszeni w „Błażowiance” i jej sympatycy organizowali przedstawienia teatralne. Pomagali w ich przygotowani niekiedy dorośli – ks. Ignacy Bocheński, kierownicy szkoły Walenty Jenke i Jaszczuk, inni nauczyciele. Były przypadki, że sztukę reżyserował znany aktor będący przejazdem przez Błażowę, jak chociażby krakowianin Dąbrowski-Orlicz. Jeżeli dorośli nie mogli pomóc, za reżyserię i scenografię zabierała się sama młodzież Zdzisław i Bogumił Krygowscy, Władysław Grażyński i inni. Zamiłowanie do teatru wynieśli ze szkoły podstawowej i gimnazjum w Błażowej. Same tytuły były dla publiczności zachęcające. W latach dwudziestych wystawiono sztuki:  „Pan Pegaziński”, ‘
 „Nieboszczyk z urojenia”,  „Mąż z grzeczności”,  „Poseł czy kominiarz”, „Fatalna kolacja”,  „Muzyka na ulicy”,  „Poeta i piekarz” i inne. Dobrze wyreżyserowana i zagrana komedia czy dramat przynosiły od 120 do 500 złotych dochodu, co było nie bez znaczenia dla chudej klubowej kasy. Starano się unikać wystawiania sztuk na tak zwanym przednówku, bo wtedy ludzie nie mieli pieniędzy i nie przychodzili na salę. Z niektórymi występami wyjeżdżano z dużym powodzeniem do Dynowa. Stroje chłopcy pożyczali w teatrach w Krakowie i Rzeszowie. Błażowska publiczność znała się na sztuce teatralnej i była bardzo wymagająca. Do niezamierzonej reklamy niektórych przedstawień przyczynili się młodzi błażowscy wikariusze ks. Ziobro czy ks. Niemczycki. Kiedy nawoływali z ambony, aby nie puszczać młodzieży na przedstawienie, bo jest ono sprośne i niemoralne, to sala pękała w szwach i trzeba było grać je po raz drugi.
W czasie wakacji chłopcy urządzali atrakcyjne wycieczki rowerowe do Krosna, Przemyśla, Ojcowa, Wieliczki, Krakowa. W czasie najdłuższego kilkudniowego wyjazdu przejechali 520 kilometrów. Dwóch śmiałków urządziło sobie spływ kajakowy Sanem do Wisły aż do Torunia. W czasie zimy organizowali trasy zjazdowe, skocznie i lodowiska na stawach, gdzie skakali i zjeżdżali na nartach, organizowali wyścigi na łyżwach i grę w hokeja. Popularne były wycieczki na nartach do Hyżnego, Gwoźnicy, Harty.
W Błażowej było wielu utalentowanych chłopców. Do najlepszych lekkoatletów należeli Jan Jenke, Zdzisław Krygowski i Leon Chuchla – znakomici kulomioci, skoczkowie i biegacze. W pierwszej połowie lat trzydziestych  „Błażowianka” dysponowała świetną drużyną siatkarzy odnoszącą zwycięstwa z drużynami z Rzeszowa, Dynowa, Łańcuta, Strzyżowa. Tworzyli ją bracia Władysław i Józek Sobczykowie, Władysław Grażyński, Roman Sowa, Zdzisław Krygowski, Leon Chuchla i Antoni Kołodziej. W drugiej połowie lat trzydziestych siatkówka ustąpiła miejsca koszykówce, w której do najlepszych graczy należeli Józek Sobczyk i Zbigniew Rząsa.
Błażowa słynęła z bardzo dobrze organizowanych turniejów siatkówki i koszykówki z udziałem zespołów z Dynowa, Rzeszowa, Brzozowa, Niebylca i Wieliczki. Z Rzeszowa przyjeżdżały zespoły  „Resovii”, 17.  Pułku Ułanów. Zazwyczaj zwycięstwami dzieliły się zespoły z Błażowej i Dynowa, który należał do siatkarskich potęg w regionie.
W połowie lat trzydziestych „Błażowianka” została oficjalnie zarejestrowana we Lwowie, długoletnim prezesem został wielki sympatyk sportu sekretarz gminy Dominik Sobczyk, który został zamordowany przez UB w 1944 roku wraz z ks. Michałem Pilipcem w lasach głogowskich. Kierował klubem w latach największych jego sukcesów. W finansowaniu klubu dzielnie wspierała go żona Anna. Po jego rezygnacji w 1937 roku prezesem klubu został dr weterynarii Jan Meissner. Za prezesury Dominika Sobczyka udaremniono sprzedaż terenów dzisiejszej bazy Gospodarki Komunalnej i terenów przyległych, na których były boiska, skocznie i rzutnie, błażowskim Żydom, którzy zapewne przeznaczyliby je na inne bardziej dochodowe cele.
Okres wojny i okupacji przerwał życie sportowe w Błażowej. Po wojnie w drugiej połowie lat czterdziestych mieliśmy świetną drużynę siatkówki nawiązującą do sukcesów kolegów z lat trzydziestych, a później klub był jednosekcyjny, gdzie jedyną dyscypliną stała się piłka nożna
O tych czasach napiszę w odrębnym artykule.
Zdzisław Chlebek