Młode małżeństwo Krygowskich w USA.
Gdy
zaczynałam swoją przygodę z rodem Krygowskich z pasją zbierałam
wszelkie historie i zdjęcia moich przodków z Futomy, Odrzykonia. Wiele
materiałów znalazłam u rodziny Stanisława Krygowskiego brata Kazimierza z
Błażowej, który wyemigrował do USA i osiadł w zachodnim Massachusetts
koło Springfield. Korespondencja z jego dziećmi była ożywiona, stąd mam
kilka zdjęć ukazujących klimat początku XX w. Jego bracia Antoni i
Wincenty z Futomy bywali u niego lub dzięki niemu wyjeżdżali. Tego się
nie dowiedziałam. Potomkowie tych dwu też albo się tu urodzili albo
urodzeni w Polsce emigrowali. Tam gdzie ojcowie zarobili trochę dolarów
to sprowadzali do siebie żony albo je znajdowali w USA. Wielu emigrowało
na karty kolegów tzw. ship card. Lądowali w Nowym Yorku, gdzie któryś z
kuzynów lub kolegów pomagał na początku, a potem pracowali w jakiś
shopach (tak nazywano wśród Polonii małe fabryczki ) za marne centy.
Zazwyczaj zarabiali za mało żeby wrócić i kupić morgi tym bardziej, że
ceny ziemi w przeludnionej Galicji, a później II Rzeczypospolitej ciągle
szły w górę. Niektórzy powracali do Polski z dziećmi urodzonymi w USA,
inni decydowali się pozostać. Jeszcze inni kilkakrotnie przemierzali
ocean. Dzieci
urodzone w Polsce z rodziców emigrujących tam i z powrotem
miały za złe rodzicom, że ich nie poczęli w USA, bo wtedy jako
obywatele Stanów Zjednoczonych mogliby opuścić szarą gomułkowską Polskę.
Legenda o kraju wielkich możliwości, gdzie pucybut zostawał milionerem,
a kelnerka aktorką była niewyobrażalnie wielka i przekazywana z ojca na
syna, a nawet wnuka. Pamiętam mojego dziadka, który siadał na schodach w
ciepłe majowe wieczory i paląc fajkę opowiadał mi o Ameryce niekończące
się historie.
Czasy się zmieniały i w
samej Ameryce zmieniała się rzeczywistość. Ludzie, którzy pracowali do
tej pory na czarno dostali w latach 40. XX w. wielką szansę na uzyskanie
amerykańskiego obywatelstwa. Kto zaciągnął się do armii i popłynął
Europie na ratunek w II wojnie światowej otrzymywał takie obywatelstwo.
Tak się wtedy zdobywało
status obywatela USA, zasłużonego żołnierza, obywatela i z prawem do(!)
okrycia trumny flaga amerykańska. Inni po ciężkiej pracy w przemyśle
zbrojeniowym kupowali wielkie połacie ziemi i zakładali farmy. Rodziny
ich też były wielkie i dziewięcioro, ośmioro dzieci to była norma.
Dzieci urodzone w Stanach mówiły biegle po polsku, bo dbały o to polskie
szkoły prowadzone przeważnie przez kościoły. Ale już ich dzieci
zazwyczaj tylko rozumiały język polski, nie mówiąc nic lub prawie nic.
Rzadko
dzieci miały wyższe wykształcenie, jeśli już to tylko jedno, wysiłkiem
całej rodziny mogło się kształcić, dodatkowo zarobkując po nocach na
czesne. Teraz potomkowie tych emigrantów z przełomu XIX i XX w. lub
początku XX w. już tylko noszą polskie nazwiska, często mocno
zamerykanizowane a dawno zerwane więzi z krajem dziadków nie dają
pozwalają odnaleźć swojej rodziny w kraju przodków. Znam pewnego
człowieka, który całe życie myślał, że pochodzi z rodziny irlandzkiej i
nie wiadomo, dlaczego nie lubił tej nacji. Aż pojawiła się w jego domu
daleka kuzynka, która przywiozła drzewo rodziny i pokazała zdumionemu
kuzynowi, że jego oboje rodzice byli z Polski. Odnaleziony kuzyn był
szczęśliwy, że jego rodzice pochodzili z Polski i w jego żyłach płynie
polska krew. Losy ich rozdzieliły. On się wychował w rodzinie
zastępczej, która skrzętnie ukrywała jego pochodzenia.
Maria Bielawska, córka Mariana Krygowskiego,
wnuczka Kazimierza Krygowskiego
Ślub
Stanisława Krygowskiego z Zofią. Antoni Krygowski brat Stanisława stoi z
papierosem z lewej. Przyjechał na wesele. USA, początek XX w.